Gmina Wieliszew

  • Wieliszew, pochmurnie
    pochmurnie
    6°C

Historia

Powstanie Gminy

Gmina Wieliszew (do 1996 r. Gmina Skrzeszew) powstała w 1973 roku na obszarze byłego powiatu nowodworskiego, w wyniku nowego podziału administracyjnego kraju.

Wobec przejęcia wielu zadań administracji państwowej przez gminę, palącą potrzebą stało się powiększenie budynku administracyjnego. Przejęty nieodpłatnie przez gminę od AWRSP w 1993 roku budynek administracyjny zlikwidowanego KPGO w Wieliszewie zgodnie z decyzją URM (ogłoszoną w Dzienniku Ustaw nr 123 poz. 554 z dn. 13 grudnia 1993r.) został oficjalną siedzibą władz gminy z dniem 1 stycznia 1994 roku.

W grudniu 1995 roku na wniosek Rady Gminy Skrzeszew Rada Ministrów oficjalnie zatwierdziła zmianę nazwy gminy. Z dniem 1 stycznia 1996 roku rozporządzeniem Prezesa Rady Ministrów Gmina Skrzeszew zmieniła swą nazwę na Gmina Wieliszew.

Obszar Gminy Wieliszew leży w obrębie Kotliny Warszawskiej. Na południu znaczną jej część zajmują północne rewiry Puszczy Kampinoskiej, na północy rozciągają się Lasy Pomiechowskie, natomiast na południowym wschodzie zachowały się pozostałości okazałej Puszczy Nieporęckiej

Historia

Najstarsze ślady osadnictwa

Na terenie naszej gminy znajduje się szereg stanowisk archeologicznych, w których znaleziono pozostałości po dawnych mieszkańcach tych ziem pochodzące z różnych epok. Należą do nich stanowiska archeologiczne we wsi Krubin - ze śladami osadnictwa ciągnącymi się od 3 tysiąclecia p.n.e., poprzez IV w. n.e. i okres wczesnośredniowieczny, we wsi Łajski - z okresu kultury halsztackiej, a także we wsiach Olszewnica Stara, Skrzeszew i Kałuszyn.na terenie Gminy Wieliszew pochodzące sprzed 8000 lat p.n.e. odnalezione zostały w licznych stanowiskach archeologicznych na terenie wsi Komornica (m.in. narzędzia krzemienne). Kultura ta nazwana "komornicką", jako jedna z najstarszych odkrytych na kontynencie europejskim obejmowała swym zasięgiem część Polski, Niemiec, Danii a także płd. Szwecję.

W Wieliszewie, na wydmowym wzniesieniu, tzw. Górze Sztachera (zwanej również Sztacheta) położonym między Jez. Wieliszewskim a Jez. Zegrzyńskim odkryto mezolityczne obozowisko otwarte z pozostałościami osadnictwa myśliwych i rybaków sprzed 7 tys. lat (m.in. liczne narzędzia krzemienne a także słynne "groby kloszowe z Wieliszewa"). Przez długi czas stanowisko to było uważane za jedyny przejaw cyklu narwiańskiego w obrębie mezolitu młodszego.

 

Historyczny podział administracyjny

Na obszar Kotliny Warszawskiej składają się tereny należące niegdyś do trzech historycznych jednostek administracyjnych o tradycjach z okresu książęcego lenna mazowieckiego - ziem: warszawskiej, zakroczymskiej i sochaczewskiej. Po włączeniu ich do Korony tereny te wchodziły głównie w obręb województwa mazowieckiego jako część powiatów: warszawskiego, zakroczymskiego, serockiego i sochaczewskiego. 

W wyniku trzeciego rozbioru tereny te znalazły się w zaborze pruskim. W XIX wieku większość tego obszaru należała do powiatu warszawskiego. W roku 1952 został z niego wyodrębniony oddzielny powiat Nowy Dwór Mazowiecki, zaś w roku 1998 powstał powiat legionowski.                                             
                                             

 

Korzenie kościelne

Pod względem administracji kościelnej obszar ten należał od ostatniej ćwierci XI wieku do diecezji płockiej, od roku 1798 do archidiecezji warszawskiej a od 1995 roku do diecezji warszawsko-praskiej. 

Wzmianki dotyczące terenów naszej gminy znajdujemy w dokumentach związanych z aktami fundacyjnymi kościołów. Konsekrowany w 1294 roku przez biskupa Tomasza kościół w Nowym Dworze Mazowieckim był filią nieistniejącego już kościoła parafialnego w Okuninie, którego akt założenia datuje się na XI wiek. Z kolei 20 lipca 1387 roku biskup płocki Ścibor z Radzymina w akcie fundacyjnym, w którym widnieją nazwy wsi: Wieliszew, Skrzyszew, Koluszyn, Łaziska, Turczyn i Nieporęt, nakazał wzniesienie w Wieliszewie kościoła w dobrach klasztoru Kanoników Regularnych z Czerwińska nad Wisłą. Tekst dokumentu zachował się w kopiariuszu czerwińskim pochodzącym z początku XVI w.

Jedna z miejscowych legend głosi, iż przed wieloma wiekami, w miejscu dzisiejszego kościoła parafialnego, dobiła do brzegu tratwa z transportem ściętego drzewa. Flisacy, wdzięczni za pokonanie niezwykle niebezpiecznego odcinka rzeki, pełnego wirów, które wielokrotnie rozrywały powiązane w tratwy pnie drzew, ofiarowali cały jego transport na budowę kościoła.

Kolejne drewniane świątynie trawiły pożary. Wzniesiony w 1728 roku staraniem księdza Mateusza Bożewskiego, konsekrowany w 1729 roku przez Stanisława Hozjusza, biskupa kamienieckiego, drewniany kościółek spłonął (wraz z całym wyposażeniem i archiwum dokumentującym prawie 600-letnią historię parafii) w czasie działań wojennych w roku 1944. Na jego miejscu, w latach 1950 - 1962 wybudowano wg projektu architekta Zeonona Kanonewicza nowy, murowany, kształtem bryły i stylistyką nawiązujący do budowli neoromańskich. Jedynymi zabytkowymi elementami są dwa nieczynne już spiżowe dzwony. Legenda głosi, że dzwony zdjęte z kościelnej wieży podczas I wojny światowej w celu przetopienia na "armaty" odnalazły się po wojnie w Austrii i powróciły do Wieliszewa.

Źródłem informacji na temat ziem gminy Wieliszew są również dokumenty świadczące o prawach własności. Najstarsza wieś - Wieliszew wymieniana jest wśród posiadłości klasztoru w Czerwińsku już w 1254 roku.

Kampania wrześniowa na terenie Gminy Wieliszew

W okolicach Modlina, nad Bugo-Narwią i Wisłą w początkach września 1939 działała 5 dywizja piechoty pod dowództwem gen. bryg. Juliusza Zulaufa wchodząca w skład armii ''Warszawa" (odcinek "Warszawa-Wschód" Praga"). Rejon ten był bardzo ważny z wojskowego punktu widzenia, tu bowiem miano bronić stolicy przed atakiem wojsk niemieckich nacierających od północy. W pierwszych dniach walk oczekiwano nadejścia posiłków, ale te wyraźnie się spóźniały. W tym czasie 2 baony Warszawskiej Brygady Obrony Narodowej obsadziły most w Zegrzu, natomiast mosty w Serocku i Orzechowie zniszczono z uwagi na brak środków do ich obrony. 

Głównym zadaniem wojsk gen. Zulaufa była obrona przedmieść Zegrza, Modlina, Orzechowa, linii Narwi i przeprawy w Dębem. Docierały do nich resztki rozbitych oddziałów z 8 i 20 dywizji piechoty. 

 

Przebieg wydarzeń

Sytuacja w tym rejonie przedstawiała się następująco. Dowódca Warszawskiej Brygady Obrony Narodowej płk Józef Sas-Hoszowski miał do dyspozycji 1 batalion 26 pułku piechoty i 2 Warszawski Batalion Obrony Narodowej (dowodzony przez mjr Bronisława Surewicza), ponadto jego zaplecze stanowiły 2 forty na przedmieściu Zegrza. W Dębem stacjonowała 3 kompania 26 pułku piechoty, w odwodzie był batalion piechoty wojsk łączności, pluton artylerii i pluton saperów. 

Przed zmrokiem 6 września odcinek wzmocnił pociąg pancerny nr 13, a także 98 dywizjon artylerii ciężkiej kpt. Edwarda Chmielika, który zajął stanowisko w okolicy Nieporętu. Na drugi dzień wojsko polskie opuściło Zegrze, wycofując się za Bugo-Narew, na rozkaz dowódcy armii wysadzono most. Na razie nie doszło na tej linii do bezpośredniego starcia z wrogiem. 

Wobec tego jeden dywizjon artylerii wycofano w rejon Jabłonny, drugi w kierunku Warszawy, natomiast w nocy z 8 na 9 września pułk artylerii ciężkiej odszedł do Wieliszewa. 
Oddziały gen. Zulaufa, znajdujące się na odcinku Dębe- Serock, brały już udział w starciach z wrogiem. Zadaniem ich było bronienie dostępu do Warszawy od strony płn.- wsch. Polacy ambitnie walczyli z nacierającym wrogiem. Dwór w Poniatowie obsadził Działdowski Batalion Obrony Narodowej pod dow. kpt. Kazimierza Mordzewskiego. Na płd. od Zegrza na skraju lasu stał 2 Warszawski Batalion Obrony Narodowej mjr . Bronisława Surewicza wspierany przez 2 batalion 32 pułku piechoty mjr Michała Pakuły. Stanowisko dowódcy Warszawskiej Brygady Obrony Narodowej znajdowało się w folwarku Michałów na trasie Zegrze- Legionowo. Od strony Beniaminowa nacierała 20 dywizja piechoty płk Wilhelma Lawicza. Jej uderzenie skierowane było na Rynię, gdzie usiłowała przeprawić się przez Bugo-Narew 217 dywizja piechoty z II korpusu przeciwnika. Akcja skończyła się niepowodzeniem. Wróg mógł teraz kontynuować forsowanie rzeki między Zegrzem i Serockiem (rozpoczęte 11 września) i pod Dębem (12 września). Kolejne starcia też nie przyniosły sukcesu stronie polskiej. 

W dniu 13 września Niemcy przystąpili do forsowania rzeki na linii Dębe- Izbica. Główne uderzenie poszło na Dębe. O godz. 7.30 artyleria niemiecka otworzyła ogień do polskiej obrony, a piechota spuściła na wodę pontony. Na południowym brzegu rzeki na odcinku 16 km (od Izbicy do Nowego Dworu) stacjonował 2 batalion 2 pułku piechoty mjr Michała Pakuły: jedna kompania stała w rejonie Dębego, jedna nieco dalej na zachód, reszta zaś wojsk w okolicach Skrzeszewa oraz dworu w Poniatowie. Do bezpośredniego starcia doszło właśnie pod Dębem, gdzie Niemcy pokonali opór Polaków i szybko posuwali się naprzód. Po południu 13 września zajęli odcinek Wieliszew-Poniatów-Skrzeszew. W obronie Poniatowa poległ dowódca 2 baterii 8 pułku artylerii lekkiej ppor. Wiktor Zdziarski (pochowany na Cmentarzu Komunalnym w Warszawie - d. Powązki kwatera C 27 rząd IV-3). Na tej linii Niemcy zatrzymali się.

Polacy nie próżnowali. Około południa ruszyło kontrnatarcie z rejonu Łajsk w kierunku Wieliszewa. Dowodził nim mjr Wiktor Pikulski. Chwilowo nawet żołnierze polscy odnosili zwycięstwo, ale szybko zatrzymał ich ogień artylerii niemieckiej. To niepowodzenie nie załamało Polaków. Wieczorem ruszyły kolejne oddziały, które stacjonowały w lasach w rejonie Łajsk, Jabłonny i Legionowa. Dowódcą był mjr Arnold Jaskowski. Mimo odwagi nacierających, nie udało się pokonać przeciwnika, który wykorzystał swoją artylerię. 
W tej potyczce i strona polska przypuściła zmasowany ogień artyleryjski. Jak podają źródła niemieckie, atak polskiej artylerii trwał niemal cały dzień. Wg relacji dowódcy dywizjonu artylerii w tym dniu wystrzelono w stronę Niemców 189 pocisków. 

 

Bohaterowie i straty

Starcie z wrogiem w okolicach Wieliszewa zakończyło się klęską wojsk polskich. Grupę gen. Zulaufa wycofano do Warszawy, reszta wojska (m.in. kawaleria gen. Andersa) miała opanować Dębe, ale pod naporem przeciwnika wycofała się w kierunku Modlina. 

Polegli żołnierze polscy pochowani zostali na cmentarzu parafialnym w Wieliszewie. Spoczywają tam zwłoki 300 żołnierzy, którzy ponieśli śmierć broniąc przeprawy przez Bugo-Narew pod Dębem oraz w walkach w najbliższej okolicy.

Ludwik Głowacki w pracy "Obrona Warszawy i Modlina 1939" podaje 11 ustalonych nazwisk: 

  • ppor. rez. Włodzimierz Askaldowicz (22.09.1912- 11.09.1939) poległ w Ryni, 

  • ppor. Wilchelm Buczek (?- 13.09.1939) 

  • por. Marian Cieślawski (1913- 13.09.1939 Ruda) 

  • ppor. rez. Wacław Otrębowski (17.08.1910- 12.09.1939 Siwki) 

  • kpt. Stanisław Konstanty Sadkowski (18.08.1907- 13.09.1939 Wieliszew) 

  • ppor. rez. Julian Straus (?- 11.09.1939 Rynia) 

  • ppor. rez. Tadeusz Karol Straus (06.09.1903- 12.09.1939 Beniaminowo) 

  • por. rez. Józef Truszczyński (?- 13.09.1939 Wieliszew) 

  • ppor. rez. Tadeusz Urbański (30.09.1902- 12.09.1939 Rynia) 

  • ppor. rez. Teofil Wodejszo (?- 11.09.1939 Rynia) 

  • ppor. rez. Jeremi Witkowski (14.07.1910- 13.09.1939 Wolica) 

Znikomy to procent wobec 300 pochowanych w kwaterze wojennej 1939 na cmentarzu w Wieliszewie. Oddali życie za wolność! 

"GODNI SĄ, BY WSPOMINALI I CZCILI ICH WSZYSCY, BO ZA PRAWA I ZWYCZAJE OJCZYSTE WALCZYLI MĘŻNIE I WYTRWALE."

opr. na podst.:
L. Głowacki "Obrona Warszawy i Modlina 1939"
W. Iwanowski "Wysiłek zbrojny narodu polskiego w czasie II. wojny światowej- kampania wrześniowa 1939"

Jolanta Załęczny
"Nasza Gmina Wieliszew" nr 12 (21) grudzień 1993

Wieliszewski Wrzesień

"Wrzesień 1939r. ...

...jak wspominają mieszkańcy Wieliszewa, którzy sięgają pamięcią tamtych czasów, był bardzo pogodny, pełny słońca, jednym słowem polski wrzesień. Niestety wydarzenia jakie miały wówczas miejsce, nie były już takie piękne a wręcz bardzo smutne i dla wielu zakończyły się tragicznie. 
Świadczą o tym miejsca pamięci, pomniki na cmentarzach i ten również na cmentarzu w Wieliszewie. Miejsce pełne smutku, żalu, cierpienia, upamiętniające trzystu żołnierzy, którzy oddali swoje życie w walkach w obronie wolności i Ojczyzny. 
Wracamy do września 1939r. i wspomnień mieszkańców Wieliszewa. Na początek jednak krótki opis walk wojska polskiego przed wejściem wojsk niemieckich do Wieliszewa.

 

W okolicach Wieliszewa...

...z uwagi na bliskość położenia Warszawy, odbyły się ciężkie walki mające powstrzymać wojska najeźdźcy przed zajęciem stolicy. Obrona północnej granicy Warszawy we wrześniu 1939 roku przebiegała na linii rzeki Narwi. W okolicach Modlina, nad Bugo-Narwią i Wisłą w początkach września 1939 działała 5 Dywizja Piechoty zwana Lwowską, pod dowództwem również Lwowianina gen. bryg. Juliusza Zulaufa wchodząca w skład późniejszej armii ''Warszawa" (odcinek "Warszawa-Wschód" Praga") powstałej 10 września do obrony Warszawy. Głównym zadaniem wojsk gen. Zulaufa była obrona przedmieść Zegrza, Modlina, Orzechowa, linii Narwi i przeprawy w Dębem. Docierały do nich resztki rozbitych oddziałów z 8 i 20 dywizji piechoty. 

Sytuacja w tym rejonie przedstawiała się następująco. Dowódca 5 Dywizji Piechoty miał do dyspozycji Warszawską Brygadę Obrony Narodowej pod dowództwem płk. Józefa Sas-Hoszowskiego. Wchodzący w jej skład Działdowski Batalion Obrony Narodowej pod dowództwem kpt. Kazimierza Mordzewskiego obsadził dwór w Poniatowie, a 2 batalion 26 pułku piechoty i 2 Warszawski Batalion Obrony Narodowej dowodzony przez mjr. Bronisława Surewicza broniły odcinka na płd. od Zegrza. Jego zaplecze stanowiły 2 forty na przedmieściu Zegrza. W Dębem stacjonowała 3 kompania 26 pułku piechoty. W odwodzie był batalion piechoty wojsk łączności, pluton artylerii i pluton saperów. 

 

W pierwszych sześciu dniach września...

...funkcjonowało w majątku Hr. Grocholskiego w Poniatowie lotnisko polowe, w miejscu zwanym przez miejscowych Pyrzowy Kerz, skąd startowały samoloty myśliwskie PZL 113, 114 i 123 eskadry Brygady Pościgowej w obronie polskiego nieba.
Przed zmrokiem 6 września odcinek wzmocnił pociąg pancerny nr 13 (dawny „Generał Sosnkowski”) pod dowództwem kpt. Stanisława Młodziankowskiego, zastępcy - kpt. Mieczysława Wnukowskiego, a także 98 dywizjon artylerii ciężkiej kpt. Edwarda Chmielika, który zajął stanowisko w okolicy Nieporętu. Na drugi dzień wojsko polskie opuściło Zegrze, wycofując się za Bugo-Narew, a na rozkaz dowódcy armii wysadzono most. Z uwagi na brak bezpośredniego starcia z wrogiem, jeden dywizjon artylerii wycofano w rejon Jabłonny, drugi w kierunku Warszawy, natomiast w nocy z 8 na 9 września pułk artylerii ciężkiej odszedł do Wieliszewa. Przeczytali Państwo pierwszą część wrześniowych wspomnień w ramach cyklu W poszukiwaniu zaginionej historii. Zapraszamy do udziału w naszej akcji i dzielenia się z nami swoimi relacjami.

W tej potyczce i strona polska przypuściła zmasowany ogień artyleryjski. Jak podają źródła niemieckie, atak polskiej artylerii trwał niemal cały dzień. Wg relacji dowódcy dywizjonu artylerii w tym dniu wystrzelono w stronę Niemców 189 pocisków.
Starcie z wrogiem w okolicach Wieliszewa zakończyło się klęską wojsk polskich. Grupę gen. Zulaufa wycofano do Warszawy, reszta wojska (m.in. kawaleria gen. Andersa) miała opanować Dębe, ale pod naporem przeciwnika wycofała się w kierunku Modlina. Polegli żołnierze polscy pochowani zostali na cmentarzu parafialnym w Wieliszewie. Spoczywają tam zwłoki już wspomnianych wyżej, 300 żołnierzy, którzy ponieśli śmierć broniąc przeprawy przez Bugo-Narew pod Dębem oraz w walkach w najbliższej okolicy. Nazwiska 44 z nich widnieją na pomniku, 256 pozostało nieznanymi żołnierzami.

 

Wojska niemieckie...

...wkroczyły do Wieliszewa 14 września około godziny 11 przed południem. Wejście ich poprzedziło rozpoznanie konnej grupy zwiadowczej w sile 4,5 żołnierzy. Wojska polskiego już w Wieliszewie nie było. Ostrożność Niemców wynikała z faktu, iż jeszcze rano trwały walki pod Poniatowem i jakieś ostatki polskich formacji wojskowych mogły jeszcze pozostawać we wsi. Warto również zwrócić uwagę na dobre przygotowanie i rozpoznanie okolicznych terenów. Wynikało to z prowadzonej szpiegostwa i donosicielstwa w szczególności przez osadników niemieckich sprzed II wojny światowej, których było dużo w okolicznych miejscowościach, takich jak: Stanisławów, Boża Wola, Sikory, Jednak wszystkich osadników nie należy traktować jedną miarą, byli przecież i tacy, którzy służyli w wojsku polskim i oddali swoje życie za naszą ojczyznę. W przekazanych wspomnieniach zachowały się takie przypadki, a mianowicie zastrzelenia jednego z polskich żołnierzy pochodzenia niemieckiego z karabinu samolotu najeźdźcy.

Mieszkańcy również wspominają pojmanie i zebranie przez wojsko polskie, 4 lub 5 września przed starą remizą strażacką w Wieliszewie około 140 kolaborantów i szpiegów wojsk niemieckich. Niestety krótkie bombardowanie okolic jeziorka wieliszewskiego spowodowało popłoch i ucieczkę wszystkich w tym również pojmanych. Prawdopodobnie była to specjalna akcja umożliwiająca im ucieczkę. 

Niemcy po wejściu do Wieliszewa rozlokowali się w dawnej szkole oraz w majątku folwarcznym na początku wsi (obecnie naprzeciw drogi do siedziby Urzędu Gminy). Majątek była własnością Szymona Pfeffera, pochodzenia żydowskiego zameldowanego w Warszawie przy ul. Hożej 62. Majątek funkcjonował bardzo dobrze, był w nim duży dwór oraz gorzelnia. Kuchnię polową dla żołnierzy, Niemcy rozmieścili na podwórzu Państwa Pontków (obecnie przy ul. Modlińskiej) z uwagi na studnię z dobrej jakości wodą. Jednocześnie około południa rozpoczęli wypędzać miejscową ludność do Dębego oraz majątku Hr. Grocholskiego pod pretekstem wystąpienia walk w tych okolicach. Można było zabrać swój dobytek.

We wspomnieniach ludzi zachowały się pomidory na krzakach w majątku Hrabiego, które wypędzeni spożywali. Po drodze ludzie widzieli a teraz wspominają porozrzucane ciała zabitych po nocnych i porannych walkach prowadzonych w okolicach Poniatowa. W opowieściach o tych walkach pojawia się szczególnie postać ppor. 32 pułku piechoty Józefa Przedpełskiego zachęcającego swoich żołnierzy do ataku – naprzód chłopcy. Niestety i jego nazwisko widnieje na pomniku na cmentarzu wieliszewskim. Jeszcze tego samego dnia wieczorem ludzie powracali do swoich domostw z zabranym dobytkiem, bo walk już tu nie było.

 

Nie wszystkim jednak dane było wrócić...

...niektórzy mężczyźni w pełni sił, sprawni, w sile wieku zostali już wywiezieni na tzw. roboty na teren Prus Wschodnich. Pierwsza noc była pełna strachu i oczekiwania co przyniosą następne dni. Następne dni przyniosły łapanki, wywóz na rozstrzelanie i obozy. Już w kilku następnych dniach Niemcy podjęli działania „oczyszczające” miejscową ludność z aktywistów i działaczy politycznych. Zostali oni wywiezieni i rozstrzelani w Palmirach.

Tak wyglądał, jakże słoneczny wrzesień roku 1939 dla mieszkańców naszej miejscowości i jej najbliższych okolic." 

 

Krzysztof Klimaszewski

Odzyskanie niepodległości w okolicach Gminy Wieliszew

"11 listopada 1918r. ...

...w wagonie kolejowym w lasku w Compiègne podpisany został akt kapitulacji Niemiec i tym samym I wojna światowa została skończona. W dniu tym ustała kuratela okupacyjna Niemiec i Austro–Węgier na terenie Królestwa Polskiego i Galicji.

Również w tym dniu Rada Regencyjna przekazała Piłsudskiemu naczelne dowództwo nad tworzącym się wojskiem. Tego też dnia, po pertraktacjach marszałka z Centralną radą żołnierską wojska niemieckie zaczęły się wycofywać z Królestwa Polski (zakończyły to 19 listopada).W Warszawie i na ulicach innych miast Polski rozbrajano żołnierzy niemieckich i austriackich oraz świętowano odzyskanie niepodległości. Rozbrajanie Niemców od razu nie było takie proste. Dla przykłady w nocy z 10 na 11 listopada tłum zaatakował kasyno prezydium policji w ratuszu przy Placu Teatralnym w celu rozbrojenia władz policji niemieckiej tam zgromadzonych, doszło do wymiany ognia, sytuację opanowano dopiero po odsieczy oddziału aspirantów oficerskich z Jabłonny. 

 

Co w tym czasie działo się w Wieliszewie i jego najbliższych okolicach?

Zacznijmy od obecnego Legionowa. Dzięki pracom badawczym i publikacjom Pana Jacka Szczepańskiego, Prezesa Towarzystwa Przyjaciół Legionowa, możemy dzisiaj poznać historie tamtych czasów ówczesnej Jabłonny Nowej a od 1919r. Legionowa. Po wycofaniu się Rosjan z nazywanego przez nich „Obozu Feldmarszałka Hurki”, od nazwiska zwycięskiego dowódcy w wojnie z Turcją i byłego warszawskiego generała gubernatora (1883-1894), czyli obecnego Legionowa w sierpniu 1915r. pozostawione koszary zajęły rezerwowe wojska niemieckie Infanterie Ersatz Trupie Warschau. W czasie I wojny światowej koszary nosiły już nazwę „Lager Jabłonna”.

W listopadzie 1918r. stacjonowało w nich 2-3 tys. żołnierzy niemieckich, zgrupowanych w czterech batalionach, szkolących się przed wyruszeniem na front. Dysponowali oni wszelkiego rodzaju bronią ręczną, ciężkimi karabinami maszynowymi a nawet miotaczami min. Tak silnie uzbrojony garnizon, 11 listopada 1918r. zaatakowała kompania Polskiej Organizacji Wojskowej, licząca niespełna stu ochotników. Pochodzili oni z okolicznych wsi 
Oddziałem dowodził pochodzący z Chotomowa Polikarp Wróblewski ps. „Wyrwa”. Po potyczce, w której zginął Stefan Gawryszewski ochotnik POW, Niemcy podpisali akt kapitulacji 14 listopada i w tym też dniu pierwszy kolejowy transport okupantów opuścił koszary.

Wróblewski wspomina: „16 listopada przyjechał z Komendy Głównej Wojska Polskiego w mundurze artylerii Legionów kpt. Kozar Słobódzki z pismem, że obejmuje dowództwo nad naszymi ludźmi na terenie koszar. 17 listopada zostałem wezwany do Sztabu Głównego do płk. Wacława Stachiewicza. W obecności komendanta Obwodu Praskiego Kazimierza Surdykowskiego zdałem raport z rozbrojenia Niemców i zajęcia koszar w Nowej Jabłonnie.”

Dalej w „Roczniku Legionowskim” możemy przeczytać że Mieczysław Kozar Słobódzki jako pierwszy oficjalny komendant garnizonu w Jabłonnie przygotował koszary do przyjęcia pierwszych kadr peowiackich, które zaczęły napływać do Jabłonny od połowy listopada 1918 r. Byli to głównie ochotnicy z Warszawy i okolic, z Sochaczewa, Pruszkowa, Skierniewic i Tłuszcza. 2 tysiące peowiaków przyjechało z okolic Kalisza, Sieradza, Słupcy oraz Konina. Pod koniec listopada, komendę nad oddziałami POW objął generał Kazimierz Sosnkowski. Z inicjatywy jego, ppłk. Stanisława Burchardta Bukackiego i kpt. Jana Kruszewskiego utworzono w Jabłonnie, liczący około 2,5 tysiąca żołnierzy „Obóz Ćwiczebny Jabłonna” pod dowództwem kpt. Stanisława „Młota” Parczyńskiego. Formowano tam regularne bataliony piechoty, pochodzące z ochotników POW. 

 

Natomiast w pobliskim Zegrzu...

...przez cały 1917r. do końca I wojny światowej znajdował się Obóz Ćwiczeń Polskiej Siły Zbrojnej – „Polnische Wehrmacht”. Tutaj też, stacjonujące jednostki wojskowe zasłynęły w połowie 1917r. w tzw. „kryzysie przysięgowym” odmową złożenia przysięgi wojskowej. Źródłem konfliktu było zarówno pogarszające się położenie ludności polskiej, jak i treść zupełnie nowej przysięgi wojskowej na wierność swojej Ojczyźnie ale również dochowania braterstwa broni wojskom Niemiec i Austro – Węgier oraz państw z nimi sprzymierzonych, jaką mieli składać wszyscy żołnierze polskich oddziałów wojskowych. 13 lipca 1917r. przysięgę miał złożyć 5 pułk piechoty III Brygady przeniesiony do Zegrza i dowodzony przez mjr. Mieczysława Trojanowskiego w obecności dowódcy III Brygady – brygadiera Bolesława Roji i członka Tymczasowej Rady Stanu – Antoniego Kaczorowskiego. Miał złożyć, ale jak zameldował dowódca pułku mjr. Trojanowski przybyłemu brygadierowi Roji słowami „Panie pułkowniku, cały 5 pułk odmawia złożenia przysięgi”, przysięgi nie złożył, ku zadowoleniu i dumie przyjmującego meldunek brygadiera.

Na zakończenie uroczystości odbyła się defilada a sam dowódca III Brygady został uniesiony na ramionach rozentuzjazmowanych oficerów do kasyna wojskowego. Podobny przebieg miała przysięga w 1 Pułku Legionów w Modlinie, dowodzonym przez płk. Rydza- Śmigłego. Entuzjazm żołnierzy, którzy nie złożyli przysięgi nie trwał długo. Ci którzy pochodzili z Królestwa zostali internowani w trzech obozach w tym w pobliskim Beniaminowie. „Polnische Wehrmacht stał się kuźnią kadr naszych bitnych dywizji legionowskich, zasilając głównie 3. Dywizje Piechoty Legionów. Po odzyskaniu niepodległości Zegrze znalazło się w strefie terytorialnej I Dowództwa Okręgu Generalnego – Warszawa, a pierwszą komendę Twierdzy Zegrze objął 28 listopada 1918r. późniejszy generał Olgierd Pożerski.

W Nieporęcie z okazji odzyskania niepodległości, jak pisze W. Bławdziewicz w „Dziejach Nieporętu 1387-1989”, na pamiątkę tego historycznego faktu, mieszkańcy jeszcze w listopadzie posadzili młody dąbek nazwany „Dębem Wolności”. Niestety świeżo posadzone drzewko nie przyjęło się.

W pobliskim Poniatowie majątek - niegdysiejszą rodową posiadłość Poniatowskich, a w ówczesnych czasach niestety mocno podupadły, nabywa Hrabia Zdzisław Grocholski z żoną Marią z domu Sołtan - rodzina o tradycjach wojskowych. Grocholscy po rewolucji październikowej utracili wszystkie swe posiadłości i dobra na Ukrainie (majątek Pietniczany). Po odzyskaniu tych ziem przez wojska polskie w 1920r. Zdzisław Grocholski przewiózł część ze zgromadzonej kolekcji obrazów i dzieł sztuki do Poniatowa i Warszawy.

 

O samym Wieliszewie...

...i jego mieszkańcach nie znajdujemy zbyt wiele wzmianek w literaturze wojskowej ani też nic szczególnego zapewne nie wydarzyło się co by odegrało znaczącą rolę w dniach odzyskania niepodległości. Wieliszew znajdował się w tym czasie w gminie Nieporęt, powiecie warszawskim. Od 5 lat proboszczem parafii wieliszewskiej był wówczas 43 letni ks. Dionizy Prusiński. 
6 lipca 1917 r. w kościele wieliszewskim odbyło się nabożeństwo żałobne za śp. majora Wyrwę Furgalskiego i kapitana Sława – Zwierzyńskiego oraz wszystkich poległych oficerów i żołnierzy.

Sam dowódca 5 pułku piechoty wojsk polskich podpułkownik Michał Żymierski wydał rozkaz L:183 z dnia 4 lipca 1917r. (kopia w posiadaniu autora) do żołnierzy stacjonujących w Zegrzu, o następującym brzmieniu:

…Na dzień ten zarządzam następująco:Zbiórka całego pułku pod dowództwem oficerów na placu ćwiczeń o 7.00 rano bez rynsztunku, żołnierze w pasach i bagnetach. Każdy baon sformowany w dwie kompanie. Pułk prowadzi kpt. Raczyński. Początek nabożeństwa o godz. 7.30. Orkiestra i chór pułkowy biorą czynny udział. Dzień 6 bm. wolny od zajęć do południa. Nieprzydzieleni oficerowie przy szablach i pasach biorą udział we mszy…

Również, prawie dokładnie rok wcześniej od odzyskania niepodległości, bo 24 listopada 1917 r., majątek w Wieliszewie z całym żywym i martwym inwentarzem za wyjątkiem lokomobili nabyli Szymon vel Simon vel Simcha Pfeffer (2/4 majątku) zamieszkały w Warszawie przy ul. Hożej 62 i małżeństwo Michalina vel Machela oraz Maurycy vel Mowsza Szereszewscy (po ¼ majątku) zamieszkali w dobrach Wola Krzysztoporska w powiecie piotrkowskim. Nabyli oni majątek wieliszewski od małżeństwa Chrzanowskich Aleksego i Wandy ze Skarbków – Kołaczkowskich za kwotę 682 560 marek. Kopia wpisu do księgi hipotecznej z podpisami sprzedających i kupujących pod 11 stronicowym aktem sprzedaży poniżej. Niestety nie dotarłem do żadnych zdjęć ani też nic nie udało mi się uzyskać od instytutów i organizacji żydowskich o dalszych losach ostatniego właściciela majątku Wieliszew Szymona Pffefera. Może ktoś z czytelników jest mi w stanie pomóc?

Nie wiadomo dlaczego Chrzanowscy nie sprzedali lokomobli, ale warto dowiedzieć się co to takiego. Nazwa pochodzi z języka łacińskiego, a są to maszyny cieplne, złożone z kotła parowego, silnika parowego tłokowego i urządzeń pomocniczych, stosowane do napędu maszyn rolniczych, prądnic, pomp. Oznacza to że w majątku wieliszewskim mechanizacja w tamtym czasie występowała i takie maszyny jak na zdjęciu obok funkcjonowały.

W majątku znajdował się niewielki dworek. W Wieliszewie mieszkańcy żyli bardzo skromnie, domy drewniane, kryte słomianą strzechą często bez podłóg, jedynie gliniane. Mieszkańcy utrzymywali się przede wszystkim z rolnictwa. Posiadali małe gospodarstwa parohektarowe (największe do 5 ha). Część pracowała w majątku Pfeffera i Szereszewskich. Warte podkreślenia jest że w Wieliszewie był w owym czasie młyn. Do dzisiejszego dnia pozostała część budynku maszynowni młyna przy obecnej ul. Polnej.

 

W tym czasie przez Wieliszew...

...przebiegała kolejka wąskotorowa, potwierdza to niemiecka mapa Geograph. Verlangsanstalt u. Druckerem Ludw. Ravenstein A-G. Frankfurt (M). Kolejka została uruchomiona przez Niemców, ale nasypy i przepusty zbudowali jeszcze Rosjanie (prawdopodobnie 4. Batalion Kolejowy). Wąskotorówka była linią wojskową, która ostatecznie prowadziła do Modlina. Nie wiadomo jak długo funkcjonowała kolejka.

Okres odzyskania niepodległości rozpoczął nowy etap rozwoju Wieliszewa. Już po pięciu latach w 1923r. zbudowano nową szkołę, Pffefer sprzedał ziemię pod osiedle kolejarzy i letnisko Kwietniówka. Niestety przyszła II wojna światowa i znowu ogromne zniszczenia."

 

Krzysztof Klimaszewski

Relacja Mojej Służby Wojskowej 1939 – 1945

Wspomnienia Ryszarda Gubały (porucznika AK, ps. „Skóra”, ur. 26.03.1923 – w Warszawie, zam. Legionowo)

 

"W roku 1936 wstąpiłem w szeregi młodzieżowej organizacji „Orlęta”, przy związku strzeleckim Warszawa „Śródmieście”.
W organizacji tej przechodziliśmy szkolenie w zakresie sprawności fizycznej, strzelectwa, boksu a nawet piłki nożnej. Jednocześnie wpajano w nas poczucie koleżeństwa i umiłowanie ojczyzny.

W 1938 roku na obozie szkoleniowym w Lidzbarku otrzymałem dyplom P.W. oraz zdałem na młodzieżową odznakę P.O.S. Na zebraniu związkowym w kwietniu 1939 r. ogłoszono nam, że Warszawska Brygada Obrony Narodowej zwiększa swoje stany osobowe, więc prowadzi nabór ochotników do swoich szeregów. Na ten apel ja i wielu moich kolegów zgłosiło się do służby w O.N.

 

Po komisji lekarskiej dostałem przydział do II batalionu mjr. Surewicza i I Kompanii kpt. Bartnika. W czerwcu 1939 r. w koszarach przy ul. Ciepłej otrzymaliśmy broń i całe wyposażenie żołnierza piechoty. 15 czerwca udaliśmy się na 14 dniowe ćwiczenia do Modlina. Po powrocie z ćwiczeń broń zostawiliśmy w koszarach, pozostały ekwipunek zatrzymaliśmy w domu.

W nocy z 24 na 25 sierpnia otrzymałem rozkaz dostarczony przez łącznika, nakazujący wstawienie się o 6 rano w koszarach przy ul. Ciepłej w pełnym umundurowaniu. O godzinie 13 w uzbrojeniu udaliśmy się na bocznicę kolejową Pelcowizna, z której przetransportowano nas do Zegrza. Zakwaterowani zostaliśmy w koszarach szkoły łączności. Następnego dnia prowadziliśmy ćwiczenia na fortach „Ordona i Kilińskiego”. Pomagaliśmy również przy budowie stanowisk C.K.M. Nocami na przedpolu fortów pełniliśmy służbę wartowniczą. W okolicy zamieszkiwali koloniści niemieccy, więc musieliśmy zachować ostrożność.

Rano 1 września batalion nasz znajdował się na placu alarmowym, gdy nagle ujrzeliśmy w górze niemiecki samoloty bombowe. Jednocześnie w powietrzu usłyszeliśmy serie z broni maszynowej. To nasi lotnicy zaatakowali formacje bombowców niemieckich. Rozgorzała walka powietrzna, bombowce rozleciały się na boki rzucając bomby na okoliczne pola. Nad naszymi koszarami przeleciał nisko palący się samolot niemiecki, który spadł pod wsią Borowa Góra. Natychmiast w batalionie ogłoszono stan wojenny, wydano nam ostatnia amunicję i granaty, jednocześnie przenosząc nas do schronów fortecznych. Cekaemiści celem obrony przeciwlotniczej zajęli stanowiska przy moście. Piechota ćwiczyła obronę torów, saperzy zaminowali zapory przeciwczołgowe. W nocy z 5 na 6 września dołączył do nas I batalion 26 p .p. Równocześnie ogłoszono, że jesteśmy pierwszą linią frontu.

 

Rano w dniu 7 września przyszedł rozkaz z dowództwa frontu nakazujący wycofanie wszystkich jednostek na lewy brzeg Bugo - Narwi. Po wycofaniu się saperzy zerwali most. Na naszym odcinku frontu nastąpiło przegrupowanie wojska. I batalion p. p. skierowano w kierunku Radzymina. Batalion nasz został usytuowany: I kompania zajęła stanowiska na wysokości zerwanego mostu, II kompania zajęła stanowiska we wsi Rynia, między Wieliszewem a Dębem rozmieszczono 32 p. p. i III kompanię O.N. Dywizjon artylerii ciężkiej zajął pozycję pod wsią Nieporęt. Saperzy ułożyli nad lustrem wody zerwanego mostu belki, które umożliwiły I kompani zajęcie wcześniej opuszczonych stanowisk.

 

O świcie w dniu 8 września ujrzeliśmy idący w naszym kierunku niemiecki zwiad. Gdy zbliżyli się do naszych stanowisk na odległość 300 m padł rozkaz: ognia!

Po naszej salwie wszyscy zwiadowcy padli, kilku leżało na szosie, reszta zaległa w rowach. Gdy nastąpiła cisza kilku Niemców wstało podnosząc ręce do góry. Na rozkaz kpt. Bartnika podeszli do naszych stanowisk, zostali wzięci do niewoli i odesłani do dowództwa. Niemcy nie atakowali nas już więcej, ale 9 września całą siłą uderzyli na wieś Rynia i teren między Dębem i Wieliszewem. Nasza artyleria dzielnie rozbijała próby sforsowania rzeki. II kompanię wspierał batalion 78 p. p., III kompania wspierana była przez batalion 32 p. p.

 

11 września z powodu braku amunicji zamilkła ciężka artyleria, artylerzyści niszcząc działa wycofali się do Warszawy. Na skutek poniesionych strat w ludziach i sprzęcie II i III kompania O.N. wycofała się do Zegrza. Nasza I kompania mając najmniejsze straty, otrzymała rozkaz ubezpieczać odwrót batalionu. Zajęliśmy stanowiska na wale przeciwpowodziowym i ostrzeliwaliśmy na przedpolu wszystko, co tylko się rusza. Następnie zajęliśmy stanowiska na wale kolejowym. Upewniwszy się, że batalion dotarł już do Legionowa, dołączyliśmy do nich, na rozkaz dowództwa wycofaliśmy się do warszawskiej Cytadeli. Na skutek ostrzału artylerii niemieckiej 15 września zostałem ciężko ranny. Przewieziono mnie do szpitala polowego przy ul. Karowej, gdzie przebywałem do kapitulacji.

Z chwilą wejścia do Warszawy Niemców, brat zabrał mnie do domu."

Najstarsze osadnictwo na terenach Wieliszewa

"Nowy rok jest doskonałym momentem przyjrzenia się najstarszym dziejom osadnictwa na terenach naszej miejscowości. Wszystkich, zapewne nurtuje pytanie jak dawno temu w okolicach dzisiejszego Wieliszewa pojawili się ludzie? 

 

Wraz z postępującymi przemianami klimatycznymi cofaniem się lodowców w okresie paleolitu, pojawiło się pierwsze osadnictwo w tym i na naszych terenach. Paleolit przeszedł w środkowy okres epoki kamiennej czyli mezolit. Następował stopniowy rozwój rolnictwa i hodowli zwierząt. Okres ten cechuje przejście z gospodarki łowiecko – zbierackiej do gospodarki wytwarzającej. Moment pojawienia się elementów gospodarki wytwarzającej wyznacza koniec gospodarki łowiecko-zbierackiej. Podstawowe źródła wyżywienia w okresie mezolitu stanowiły zbieractwo, łowiectwo, rybołówstwo i początkowe rolnictwo, nastąpiło też udomowienie owcy i świni, wynalezione zostały: siekiera, łuk, czółno, rozpoczęto wydobycie krzemienia w kopalniach odkrywkowych, pojawiają wyroby mikrolityczne, początki plecionkarstwa i tkactwa. Ludność mezolityczna prowadziła jeszcze na ogół koczowniczy tryb życia (okresowe osady otwarte i schronienia skalne)

 

Najstarsze ślady na terenach Wieliszewa pochodzą sprzed około 10 tysięcy lat przed naszą erą czyli w okresie epoki kamienia zwanym paleolitem. Skąd wiemy że już tak dawno istniało na naszych ziemiach osadnictwo? Wszystko, co wiemy pochodzi z prowadzonych prac archeologicznych. W 1955 r. prowadzono w Wieliszewie badania powierzchniowe a zebrany wówczas materiał krzemienny, spowodował dalsze zainteresowanie tym obszarem i kontynuację prac w latach 1958-1963. Dzięki odkrytym narzędziom krzemiennym, które zdaniem archeologów wiążą się z osadnictwem schyłkowopaleolitycznym, a mianowicie: liściak gwoździowaty na małym wiórze z surowca czekoladowego, nieco spatynowany, z trzonkiem wyraźnie wyodrębnionym oraz rylec węgłowy boczny, wykonany na części dolnej odłupka z surowca czekoladowego, zgrzany, łuskany również drugi bok narzędzia. Natomiast w zespole mezolitycznym stwierdzono więcej narzędzi: rdzenie, drapacze, skośniki, skrobacze wielorakie, pazury, wiertniki, rylce, tylczaki, zgrzebła itd. Mezolit był okresem nieco młodszym - środkowym epoki kamienia i wystąpił później to jest od 8 tys. do 4,8 tys. lat p.n.e. Znalezione narzędzia z okresu mezolitu zostały wykonane z krzemienia czekoladowego oraz narzutowego bałtyckiego.

 

Tak więc wszystkie znaleziska pochodzące ze stanowisk o metryce późnopaleolitycznej i mezolitycznej na zwydmionych tarasach nadzalewowych w widłach Wisły i Narwi, w północnej części Kotliny Warszawskiej w tym w Wieliszewie potwierdzają istnienie osadnictwa na tych terenach już od ponad 10 tys. lat p.n.e.

Już w 1930 r. odkryto w Wieliszewie istnienie osadnictwa kultury grobów kloszowych, datowanego na okres lateński czyli ok. 400 lat p. n. e., na stanowisku na którym zostały zebrane fragmenty naczyń i wyroby z żelaza (nóż żelazny, pręt oraz kółko brązowe). Cmentarzysko kultury grobów kloszowych w Wieliszewie zostało również odkryte w 1985 r. Stanowisko znajdowało się u wschodniego krańca wsi, na gruntach ówczesnego Kombinatu Ogrodniczego, po przeciwnej (północnej) stronie szosy niż budynki siedziby Kombinatu. Cmentarzysko w Wieliszewie należy do tak zwanych czystych cmentarzysk kloszowych, to jest takich na których występują pochówki pod kloszem (względnie w kloszu), popielnicowe i jamowe (bezpopielnicowe) lub tylko niektóre z tych trzech typów grobów, a ceramika nie nawiązuje do, najogólniej mówiąc, stylistyki popielnic twarzowych. Typowy zestaw w grobach kloszowych z Wieliszewa tworzyły trzy lub cztery naczynia, tj. klosz, popielnica oraz przykrywa – misa i ewentualnie jeszcze misa – podstawka, a w grobach popielnicowych dwa lub trzy: popielnica i misa względnie popielnica i dwie misy. Przed pochówkiem następowało ciałopalenie. W grobach z Wieliszewa bardzo rzadko obserwowano zarysy jam grobowych. Odkryte groby jamowe charakteryzowały się przede wszystkim zawartością kości zalegających w płytkich jamach. Ten wizerunek dowodzi, że były one pierwotnie owinięte w tkaninę lub skórę, bądź zsypane do innego pojemnika organicznego. W grobach badanego cmentarzyska znalezione również zostały przedmioty z metali (brązu, miedzi, żelaza jak szczypczyki toaletowe) , kości, rogu np. wisiorki z poroża jelenia, szkła, istotne z punktu widzenia obrządku pogrzebowego. 
W sąsiednich Łajskach również odkryte zostało cmentarzysko z tego samego okresu z bliźniaczo podobnymi cechami w szczególności zdobieniami ceramiki, nie mający analogii w materiale kloszowym Polski środkowej pozwala przypuszczać że istniały tu warsztaty ceramiczne o lokalnej specyfice.

 

Podczas prac archeologicznych nad cmentarzyskiem grobów kloszowych znalezione zostały ślady osadnictwa na obszarze Wieliszewa datowane na nieco starszy okres wczesnej epoki brązu jaką była kultura trzciniecka obecna na terenach centralnej Polski od 1900 do 1000 roku p.n.e. Okres wpływów rzymskich I-IV w na całym obszarze Mazowsza upłynął pod znakiem panowania kultury wenedzkiej. Potwierdzają to również wykopaliska archeologiczne i na naszych terenach, w pobliskich Łajskach. W Wieliszewie również zostały znalezione oznaki osadnictwa wczesnośredniowiecznego i średniowiecznego. Na eksplorowanych stanowiskach znaleziono fragmenty ceramiki datowanej na V i VI wiek pochodzące z osady położonej w znacznej odległości od cmentarzyska kultury grobów kloszowych. W znalezionych śladach osady wczesnośredniowiecznej zebrano fragmenty naczyń całkowicie ręcznie lepionych i pozbawionych ornamentu. Ceramika była słabo wypalona, na co wskazuje wielobarwność i nieciągłość barw w przełamach. Jako domieszki schudzającej użyto tłucznia średnio- i gruboziarnistego. W świetle stanu wiedzy o tendencjach rozwojowych i przemianach zachodzących w garncarstwie na ziemiach polskich uzyskane fragmenty sugerują możliwość relatywnie wczesnego ich datowania, II połowa V w. i I połowa VI w. 

 

Odnośnie materiałów średniowiecznych ograniczają się one do jamy z obecnością przepalonej gliny i węgli drzewnych co może wskazywać że służyła ona jakiejś działalności produkcyjnej oraz fragmentów gotyckiej cegły palcówki i części dzbanka toczonego na kole."

Moja mała ojczyzna w opowiadaniu babci

"Skrzeszew to moja rodzinna miejscowość...

...żyję tu od 15 lat. I chociaż sądzę, że dobrze znam to miejsce, to kryje ono przede mną wiele tajemnic, w których zgłębianiu pomogła mi moja nieżyjąca już dziś babcia, Genowefa Tytkowska. Babcia przeżyła w Skrzeszewie ponad 60 lat i pomimo jej śmierci, wiedza, którą się ze mną podzieliła, jest wciąż żywa. A jej głos, który opowiadał rożne historie – czasem smutne, ale często także i radosne – jest ciągle obecny w mojej pamięci. Skrzeszew był i jest małą ojczyzną zarówno dla mnie, jak i dla mojej babci.

 

A cóż to jest mała ojczyzna?

W ten sposób określa się środowisko najbliższe, najbardziej znane, z którym człowiek czuje się emocjonalnie związany. Poeta Kazimierz Wierzyński ujmuje to tak: ,,Tylko świat przechodzony nogami jest coś wart (...). Ziemia dotknięta stopą staje się w jakiś sposób naszą rodzinną i łączy się z nami na zawsze. Nawet gdy odejdziemy od niej na setki mil, podąża powoli naszym śladem, owłada naszą pamięcią i gospodaruje w niej jak matka w domu.”
Mogą się na nią składać krajobrazy, ludzie, przyroda, lokalna tradycja, szeroko rozumiana kultura, przejawy lokalnego patriotyzmu – to wszystko, co powoduje, że czujemy się związani z jakimś konkretnym miejscem na ziemi. Tak oto i ja jestem związana ze Skrzeszewem.
(…) W 1908 roku w Skrzeszewie miała miejsce powódź, która zniszczyła wiele gospodarstw. Na pamiątkę i w podzięce Bogu za ocalenie miejscowości postawiono krzyż; było to nieopodal dzisiejszej siedziby OSP.

 

Mieszkańcy wioski walczą o odzyskanie niepodległości

Przykładem heroicznej postawy może być ich udział, wraz z mieszkańcami sąsiednich wsi, w ataku pod dowództwem Polikarpa Wróblewskiego, na garnizon niemiecki w Nowej Jabłonnej (dzisiejsze Legionowo). Zdobyli oni stację kolejową oraz magazyny broni, a po trzech dniach przyjęli kapitulację garnizonu niemieckiego, liczącego około 2 tysięcy żołnierzy.
Po I wojnie światowej majątek Poniatowskich przeszedł w ręce hrabiego Zdzisława Grocholskiego (przedstawiciel arystokratycznej rodziny z Podola). 
Poza tym, w 1922 roku została ufundowana przez rodzinę Kusków kapliczka przydrożna na skrzyżowaniu ulic Dolnej i Kościelnej.
We wrześniu 1934 roku Skrzeszew spotyka kolejne nieszczęście, jakim jest pożar, który niszczy ponad 70% domostw. Legenda głosi, że przyczyną pożaru była rozgrzana blacha po chlebie, która została wyrzucona na suchą trawę przez jedną z gospodyń. Ogień zajął błyskawicznie prawie całą wieś, a ,,roznoszenie” płomieni było ułatwione przez silny wiatr. Do ugaszenia pożaru przyczyniła się kobieta, która z obrazem św. Agaty (patronki ognia) biegała po wiosce i modliła się. Efektem tego był opad deszczu, który ugasił pożar.

 

Po tych wydarzeniach...

...mieszkańcy byli zmuszeni do odbudowy wioski. W efekcie podjęty trud zaowocował rozwojem miejscowości, a 22 lutego 1939 oddano do użytku kolej na trasie Legionowo – Nasielsk. Jednak mieszkańcy wioski długo nie cieszyli się z tego udogodnienia, gdyż 1 września 1939 roku wybuchła II wojna światowa.
Wydarzenie to spadło nagle na mieszkańców wsi, ale pomimo tego potrafili oni szybko się zorganizować, aby bronić Warszawę od północnej strony przed nacierającymi wojskami niemieckimi. Linia obrony przebiegała wzdłuż rzeki Narew. (…) W czasie działań wojennych hrabia Grocholski udostępnił swój majątek, czyli tereny Poniatowa, żołnierzom polskim; mogli oni tam stacjonować; korzystać z gościnności gospodarza. Tereny te miały wiele zastosowań, np. istniało tam lotnisko, które funkcjonowało zaledwie 6 dni.

Po tym, jak wojska niemieckie zajęły tereny Skrzeszewa, zaczęły się przymusowe przesiedlenia mieszkańców do niemieckich obozów pracy. A ci, którzy zostali, zmuszeni byli do oddawania swoich plonów i wyhodowanych zwierząt na rzecz okupanta, tzw. kontygent. Musieli też posiadać tzw. kenkarty, czyli rodzaj dowodu osobistego, bez którego nie można było się poruszać.

Moja babcia również była przesiedlona i to wraz ze swoją córką, a moją ciocią, która wtedy miała 4 lata. To, co przeżyła babcia, to wielki dramat, ponieważ musiała zostawić wszystko to, co kochała, czego dorobiła się ciężką pracą własnych rąk i jechać gdzieś daleko, w nieznany świat i to w dodatku z małą córką. Babcia była silną kobietą, bo nie każdy by przetrwał to, co ona przetrwała: ciężkie roboty (jak ona to nazywała), rozłąkę z bliskimi, głód, choroby. Takie wydarzenia potrafią złamać człowieka, jednak babcia nie dała się temu wszystkiemu, była dzielną kobietą. 

 

Kiedy ludność Skrzeszewa...

...powróciła z wysiedleń, nie było niczego: wszelkie budynki zostały zrównane z ziemią. Moja babcia straciła to, co tak bardzo kochała – swoje gospodarstwo, dom, ogród oraz piękne okolice, których dawno już tu nie było... Ale mieszkańcy nie poddali się, tylko zaczęli na nowo (już po raz kolejny) zagospodarowywać te ziemie. Moi przodkowie również starali się pełnią swoich sił wszystko naprawić, odbudować, aby każdy kolejny dzień był piękniejszy, weselszy, który zapomina o dawnych wyrządzonych szkodach, a skupia się jedynie wokół dobra i kochanej małej ojczyzny...

Moja babcia, pomimo że nie urodziła się w Skrzeszewie – po pewnym okresie czasu pokochała go jeszcze bardziej niż miejscowość, w której się wychowywała... To właśnie tutaj spełniała się w roli żony, matki, babci, a pod koniec swojego życia już nawet prababci.... Zawsze, gdy wracała chociażby z krótkiej podróży powtarzała, że wszędzie dobrze, ale w domu najlepiej... To właśnie babcia nauczyła mnie miłości do mojej małej ojczyzny. Ona pokazywała mi wszystkie jej zakątki, walory przyrodnicze; do dziś pamiętam jak chodziłam z babcią na spacery do wiaduktu, po jej ulubionej trasie... Ona również, jako pierwsza wtajemniczyła mnie w historię i tradycję mojego Skrzeszewa.

Właśnie dzięki niej i naszym tutejszym przodkom oraz ich ciężkiej pracy istnieje dzisiejszy obraz mojej małej ojczyzny. Może zmienia on się z biegiem lat, ale ciągle żyje w nim bogata kultura i wiele tradycji... Skrzeszew to moja mała ojczyzna, mój kraj lat dziecinnych, to miejsce, do którego zawsze będę chciała powracać..."

 

Ewa Tytkowska